niedziela, 20 kwietnia 2014

Wesołego Alleluja!

Kochani!
W imieniu swoim i Lucy składam Wam życzenia: zdrowych i wesołych Świąt Wielkanocnych! Dużo miłości, spokoju - i duchowych uniesień! 

Przepraszam za naszą nieobecność w blogosferze w ostatnim czasie. Obie jesteśmy zapracowane... Niedługo wrócimy na łono blogosfery. Muszę zrobić porządek z blogami, które mam w liście obserwowanych tak, żeby wyświetlały mi się te, które lubimy odwiedzać i które są dla nas bardzo ważne. Do usłyszenia! :* 

Martyna



Jajka faszerowane zrobiłam według przepisu Anny Lewandowskiej, przepis dostępny na jej blogu. Masa to awokado, pasta jajeczna plus szczypiorek, czosnek i przyprawy. Mniam! :-)

Sukienka - Mielczarkowski 
Paznokcie by Marlena z Rio, w Zabrzu

sobota, 1 marca 2014

Odzyskanie utraconej wizji naiwnej. Las

   Mam kilka sposobów na zmotywowanie się do działania. Pierwszy sposób to ustawienie przed sobą zdjęcia, które miło mi się kojarzy – wiem, że jeżeli przejdę trudny etap, być może zamrożona na zdjęciu scena odtworzy się. Tak robiłam zawsze na studiach przed egzaminami – stawiałam przed sobą zdjęcia z wakacji, na których byli moi dziadkowie i przyjaciele. Drugi sposób – to myślenie o czymś przyjemnym. Proces, który poprzedza bardzo trudną czynność, np. gdy mam coś do zrobienia i wiem ile wysiłku będzie mnie to kosztować. Uciekam wtedy myślami do „przegródki  szczęśliwości” w mojej głowie. Ta przegródka to – las. 

   Las to moje dzieciństwo. Spacery z rodzicami, wycieczki rowerowe, wypady na kąpielisko leśne. 

Ja z tatą na spacerze, w miejscu w którym stoimy rosną teraz bardzo wysokie brzozy!

   Czesław Miłosz napisał: „jeżeli człowiek może doznać doskonałego szczęścia – a może, choć tylko w stanie niewinności, a więc w dzieciństwie – to znaczy, że cierpienie, powszechne i przyjęte jako stan nie do uniknięcia, jest możliwe do uniknięcia poprzez powrót, tj. odzyskanie utraconej wizji naiwnej.” („Ziemia jako raj”, s. 44) Pomimo faktu, że w wieku pięciu lat przyjęłam motto życiowe „Ja się nie cieszę, bo radość przecieszę” (pisałam o tym tu KLIK), mogę powiedzieć, że moje powroty do dzieciństwa niosą ukojenie, a las jako stały element ówczesnej rzeczywistości został zapisany w mojej pamięci trwałej w postaci obrazków – slajdów jako idylla. Na jednym ze slajdów zbieramy jeżyny, z których mama zrobi sok. Na innym tata ciągnie mnie na sankach, spotykamy wiewiórkę, a ja opiszę to zdarzenie w szkolnym opowiadaniu. Następny slajd: rodzice siedzą na kocu, a my z siostrą gramy w badmintona. To na pewno był szczęśliwy dzień, bo utrwaliłam te wspomnienia w swoich rysunkach: 



piątek, 21 lutego 2014

Urodzinowo kolorowo

   W niedzielę skończę ostatnie „dzieścia” lat… Temat moich urodzin posłużył mi jako punkt wyjścia do rozważań nad tym, czy miesiąc w którym się urodziliśmy ma jakieś znaczenie? Czy istnieje ranking: w jakim miesiącu najlepiej się urodzić, a w jakim nie? 

   Często się nad tym zastanawiam. W jakim miesiącu najlepiej urodzić dziecko? Czy moja przyszła latorośl nie będzie na mnie zła za to, że ma na przykład urodziny w wakacje i raczej trudno będzie zorganizować imprezę urodzinową, kiedy wszyscy są na wyjeździe? Albo będzie mieć urodziny w listopadzie, kiedy zimno i plucha za oknem? W gruncie rzeczy wiem, że to jest mało istotne… Że najważniejsze jest to, aby dziecko urodziło się zdrowe, chciane i kochane. 

   W naszej rodzinie większość dzieci (ja, moja siostra i kuzynostwo) jest „zimowych” – nasze urodziny przypadają na styczeń, luty i marzec. Zawsze myślałam, że zima jest najlepszym miesiącem na urodzenie dziecka. Nie trzeba chodzić z brzuchem w upalne lato, a do następnych wakacji można próbować się zregenerować (a w przypadku fotografa ślubnego nie wypada się z tzw. „sezonu”)… 

   W styczniu br. pojechałam na szkolenie z fotografii ślubnej do Krakowa. Spałam u mojej kochanej kuzynki, Edyty. Edytka trzy lata temu urodziła córeczkę, Milenkę. Gdy zadaję Edycie pytanie kiedy najlepiej urodzić dziecko, Edyta odpowiada: „tylko nie w zimę”. Kryje się za tym jej osobista historia. Edyta w szóstym miesiącu ciąży, w grudniu, nabawiła się infekcji, w konsekwencji  zachorowała na świńską grypę i zapalenie płuc. Dwie poważne choroby i to w ciąży! Trafiła na oddział intensywnej terapii, Milenka zaczynała się dusić i lekarze musieli ją wyciągnąć z brzucha prawie na miesiąc przed planowanym terminem porodu… To wszystko odbiło się na jej stanie zdrowia. Obecnie Milenka ma trzy latka – nie chodzi i nie mówi, cierpi na opóźnienie psychoruchowe. Oprócz tego ma padaczkę, niedowagę i słabe napięcie mięśniowe – wymaga stałej rehabilitacji… Ale Edyta jest bardzo silna! Nie skarży się, jest cały czas uśmiechnięta i pozytywnie nastawiona do świata. Wiem, że mogę brać z niej przykład. Tak dobrze czułam się w jej domu, gdy mieszkałam z jej rodziną w trakcie weekendowych warsztatów. Tyle w nim spokoju, ciepła, radości… Kocham Edycię i Milenkę, dlatego postanowiłam im pomóc na tyle, na ile potrafię. Milenka znajduje się pod opieką fundacji i można oddawać 1% podatku na jej leczenie i rehabilitację. Poniżej znajduje się plakat z informacjami:


Do tej pory dzięki wpłatom z 1% udało się zakupić dla Milenki m.in. pionizator, ortezy czy kombinezon „TheraTogs”, który stymuluje mięśnie Milenki do pracy. Wszystkim, którzy zechcą pomóc Milence serdecznie dziękujemy! Prosimy również o udostępnienie plakatu… Im więcej osób dowie się o Milence, tym większe są szanse na realną pomoc dla niej. Plakat zamieściłam na naszym profilu na Facebooku: KLIK Można go udostępnić klikając w napis „Udostępnij” pod zdjęciem, na Facebooku.

   Moje urodziny przypadają na luty. Nigdy mi to nie przeszkadzało, nawet cieszyłam się, że mogę świętować zaraz na początku roku (szybciej stawałam się dorosła, kiedy ta „dorosłość” była jeszcze w cenie!). Ale niedawno usłyszałam opinię, że najlepiej jest mieć urodziny w maju / czerwcu – bo wtedy można zorganizować urodzinowego grilla, świętować na łonie natury i cieszyć się słońcem. A i dla mamy będącej w ciąży słońce ma duże znaczenie, o tej porze roku dostępnych jest więcej warzyw i owoców zawierających cenne składniki, a w powietrzu nie wisi tyle zarazków, co zimą…

   W myśl tej zasady, postanowiłam sobie wyobrazić, że mogę świętować urodziny „wakacyjnie”. Stworzyć sobie taką iluzję, że oto jestem na piaszczystej plaży, świeci słońce i jest bosko. To był pomysł na tę sesję zdjęciową. A zdjęcia powstały w moim aneksie kuchennym. 


poniedziałek, 10 lutego 2014

Wygraj walentynkową sesję zdjęciową!

Kochani! 
Ogłaszam konkurs! Do wygrania jest  dwugodzinna walentynkowa sesja zdjęciowa w plenerze do zrealizowania w dowolnym mieście na terenie województwa śląskiego!



Regulamin konkursu:

1. Aby wziąć udział w konkursie należy polubić Makkina-foto na Facebooku KLIK oraz udostępnić informację o konkursie na swojej tablicy na Facebooku.
2. Należy dodać pod tym postem komentarz z imieniem, pierwszą literą nazwiska, adresem e-mail i napisać dlaczego akurat Wam należy się ta wygrana? Aby dodać komentarz nie trzeba mieć konta Google, można skorzystać z możliwości dodania komentarza jako "Anonimowy" - proszę pamiętać o wpisaniu powyższych informacji!
3. Każdy uczestnik może zostawić tylko jeden komentarz.
4. Konkurs trwa od 10 lutego do 14 lutego, do godziny 23.59.
5. Zwycięzcą zostanie osoba, która spełni warunki konkursu oraz udzieli moim zdaniem najciekawszej odpowiedzi.
6. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone 15 lutego na tym blogu pod tym postem. Dodatkowo pojawi się informacja na profilu Makkina-foto i Styl_szyk_elegancja blog na Facebooku. 
7. Zwycięzca zostanie poinformowany o wygranej drogą mailową.
8. Sesja zdjęciowa zostanie zrealizowana do 3 tygodni od dnia ogłoszenia wyników. Zwycięzca otrzyma 20 zdjęć poddanych twórczej autorskiej obróbce graficznej na płycie DVD w oryginalnej rozdzielczości (format JPG).
9. W przypadku, gdy zwycięzca nie odpowie na maila w ciągu tygodnia od dnia ogłoszenia wyników, wybrany zostanie nowy zwycięzca na podstawie kryteriów z punktu nr 5.

Powodzenia! Niech wygra najlepszy! Możecie zaszaleć w odpowiedziach! :-)

UWAGA! Aby wpisać swoje dane należy kliknąć na "Komentarze" pod postem, następnie "Komentarz jako" - i tu można wybrać profil "Anonimowy". W razie trudności, proszę pisać do mnie na Facebooku.  


Efekt ostatniej sesji narzeczeńskiej Marleny i Mateusza zobaczycie na moim fotograficznym blogu, zapraszam: KLIK

OGŁOSZENIE WYNIKÓW 

   Kochani! Chcę Wam bardzo podziękować za udział w konkursie i za piękne odpowiedzi! Wszystkie komentarze były czarujące, łapiące za serce - i było mi bardzo trudno dokonać wyboru... Niestety, zwycięzca może być tylko jeden... Nagrodę w postaci sesji zdjęciowej postanawiam przyznać pani Kindze L. - za wyobraźnię, pomysłowość i oryginalność. Serdeczne gratulacje!!!

Mam nadzieję, że z resztą uczestników spotkam się jeszcze na polu fotografii! :-) 

Życzę Wam miłego dnia i spieszę na Facebook ogłosić wyniki konkursu... 

A oto zwycięski komentarz pani Kingi:
 
"Paweł i Kinga w jednym trwali związku - Paweł na górze, a Kinga na dole :)
Paweł spokojny, nie wadził się z nią w domu, Kinga najdziksze wyprawiała swawole :)
Latała ciągle po sklepach z ciuchami: to Zara, to Berszka, to Orsay - wyprzedaże!
Fryzjerzy, kosmetyczki, solarium i masaże.
Buciki, bluzeczki, spódniczki i majteczki.
Perfumy, szmineczki, pudry i wstążeczki.
Znosił to Paweł, na reszcie nie może;
zagląda na konto i prosi w pokorze...
Zlituj się Kingo, to konto jest puste,
a miały być meble, komoda i lustro!
A na to Kinga: wolnoć Tomku na swoim KONTKU ;)
Cóż było mówić? Paweł ani pisnął,
wrócił do pracy i zęby zacisną.
Nazajutrz Kinga kolejne wyprzedaże łapie,
a tu w portfelu nie ma grosza prawie.
Wybiegła ze sklepu, purpurą oblana
i krzyczeć chce, wrzeszczeć na swego Pana.
A Paweł na to: wolnoć Tomku na MOIM kontku :) !
Z tej to powiastki morał w tym sposobie:
Konto będzie wspólne, gdy związek w sesji walentynkowej uwiecznią sobie!!"





czwartek, 6 lutego 2014

Pupil - czyli co nam daje więź ze zwierzęciem?



Dziś obiecany już jakiś czas temu tekst o zwierzakach… 

„Tam dom twój, gdzie kot twój”
(informuje napis wytłoczony na magnesie, który wisi na lodówce u moich rodziców)

   Jedni lubią mieć ład i porządek w domu, inni – wolą mieć dobre relacje, a jeszcze inni potrafią to wszystko połączyć: mieć piękne (wysprzątane i pachnące!) mieszkanie i wspaniałą kochającą się rodzinę. 

Rys. Lucy

   Są ludzie, dla których „dzień bez mopa” jest dniem straconym. Kompulsywnie ścierają kurz z półek – półek, których nikt nigdy nie zobaczy, bo gość to intruz, który mógłby zaburzyć domowy ekosystem, naruszyć wypielęgnowaną sterylność. Znam takich ludzi. Tacy ludzie nie mają zbyt wielu przyjaciół. Przyjaźń wymaga wzajemnej troski, czasami „trzeba” się spotkać – a już nie daj Boże – zaprosić do siebie! A to wiąże się z plamami na obrusie, okruszkami na podłodze, brudnymi butami w przedpokoju! Ałć! I gdzie w tym wszystkim zwierzak? A fuj! 

 
Rys. Lucy

   A ja kocham zwierzęta. Wychowałam się w domu, w którym zawsze był kot. W dzieciństwie miałam też chomika o imieniu Wacusia. Miał być Wacuś. Niestety, okazało się, że Wacuś jest w ciąży z bratem - chomikiem, którego imienia nie pamiętam. Po odkryciu tego niecnego występku, moja siostra zaniosła go do szkolnego zoo, którym opiekowało się koło biologiczne. Wacusia została z nami, a jej dzieci rozdałyśmy kolegom i koleżankom. Gdy umarła (była członkiem rodziny, więc umarła, a nie zdechła), w pamiętniku złożyłam obietnicę, że spotkamy się kiedyś w niebie… 

środa, 15 stycznia 2014

HOBBY

„Zainteresowania? – Mąż Arek”
                                                                       (cytat)

Natknęłam się na tę „perełkę” jakiś czas temu, gdy przeszukiwałam internet w celu znalezienia informacji „jak poprawnie napisać CV”? Tytułowy "mąż Arek" wystąpił w roli antybohatera w tekście „Jakiego hobby lepiej nie wpisywać do CV”, obok: dzieci, dekorowania ciast czy wodnych stworzeń (cokolwiek kryje się pod tym stwierdzeniem?). Czym jest hobby? Czy można przeżyć życie bez posiadania żadnych zainteresowań?

W dzieciństwie moja siostra powtarzała, że jej przyszły mąż będzie grał w szachy. Z przyszłym mężem jej najlepszej przyjaciółki. Czy można powiedzieć, że marzyła o mężu posiadającym swoją pasję? Czy gra w szachy była tylko ładną broszką przypiętą do obrazka męża – Kena? Wierzę w to, że siostra chciała po prostu wieść barwne i interesujące życie, ale skąd pomysł na grę w szachy?? :-)

Wpisujemy „hobby” do swojego CV, bo to nas jakoś określa, dodaje nam ludzkiego wymiaru w kontekście wymienionych nazw uczelni / tytułów naukowych / byłych lub aktualnych stanowisk pracy, itd. To, że się czymś interesujemy sprawia, że nie jesteśmy nudni, wyróżniamy się czymś. Życie z pasją i posiadanie pasji wzbogaca nas, pozwala uciec od rzeczywistości, pokazać część siebie, wyrazić swoje emocje. Ale co z tymi, którzy zainteresowań nie mają? Czy to ich wina, że mąż Arek stał się „numerem jeden”? A dzieci? Może poza pracą nie mają czasu na nic innego? Czy należy im się rozgrzeszenie czy współczucie?

środa, 8 stycznia 2014

Sexy gruszka!

Tadaaam! Moja pierwsza sukienka odsłaniająca pupę! A co tam! Do tej pory rygorystycznie stosowałam się do wskazówek dla figury o kształcie gruszki zwanej również typem "A" (patrz: Monika Jurczyk "Bądź boska"). Czyli: trapezowe sukienki i spódnice, zakrywające pupę, "dodawanie" sobie góry za pomocą bufek na ramionach lub marszczeń w okolicach biustu, itp. W prezentowanym niżej fasonie są odwołania do zasad, tj. podkreślenie talii za pomocą baskinki (biodra -jako najszersze w tym typie budowy - są widoczne, ale nie są podkreślone ani paskiem, ani obszyciem).